Tak banalne, tak oczywiste, a jednak nie zawsze… praktyczne?
Gdzie bawicie się ze swoimi dziećmi? W kuchni? W salonie? W pokoju dziecka? Przy stole? Na łóżku? A może na podłodze? Nie ważne gdzie, ważne na jakim poziomie.
Podłoga jest poziomem, do którego dorosły musi się zniżyć, by nie tylko pobawić się z dzieckiem, ale także by z nim porozmawiać oraz by dziecko mogło spojrzeć mu w oczy. W nawiązywaniu kontaktu wzrokowego nie chodzi o to, by mówić do dziecka “patrz na mnie, jak do Ciebie mówię”. Patrzenie dziecku w oczy jest wyrazem wielkiego szacunku dla samego dziecka, jak i jego świata. Amerykańskie badania pokazują związek pomiędzy słabym kontaktem wzrokowym matki z dzieckiem a jego późniejszym ograniczeniem zdolności empatycznych.
Lawrence J. Cohen – amerykański doktor psychologii dziecięcej i psychoterapeuta oraz autor poradników o zabawowym rodzicielstwie i dziecięcych przyjaźniach mówi:
Nie potrafimy tak po prostu zejść z dzieckiem na podłogę, wygłupiać się. Dodatkowo nasze ciała są poblokowane lękami. Czy to aby nie jest niebezpieczne? No, może na sali gimnastycznej pod okiem trenera to tak, ale na dywanie, na trawie? A jeżeli coś się stanie? Są też rodzice, którzy się obawiają, że od dzikich harców ich dziecko stanie się niegrzeczne, a nawet że rozbudzi się w nim ADHD.
ADHD (o ile w ogóle istnieje, bo mnóstwo jest sprzeczności na temat tego zaburzenia) nie da się rozbudzić. Nadpobudliwemu dziecku, czy dziecku z ADHD potrzebna jest szczególnie duża dawka ruchu oraz cielesnej bliskości z rodzicami. Ciągłe upominanie pobudzonego dziecka – “uspokój się”, “ciszej”, “posiedź chwilę”, “przestań biegać” – i tłumienie jego aktywności poprzez włączanie bajki, czy wręczanie do ręki smartfona problem będzie tylko pogłębiało – dziecko będzie coraz bardziej nadpobudliwe i rozkojarzone.
Cohen o rodzicu, który ciągle wyobraża sobie złe rzeczy, stara się kontrolować zarówno swoje dziecko, jak i całą sytuację wokół, mówi – rodzic helikopter. Taki rodzic ujmuje dziecku sprawczości, nie wierzy w nie, karmi dziecko swoimi lękami, na każdym kroku pokazuje możliwe zagrożenia, których należy się strzec. Dziecko nie ma możliwości uczenia się poprzez doświadczenia, nawet jeśli wiąże się to z ponoszeniem porażek i popełnianiem błędów – w dalszym ciągu jest to nauka życia. Żyjemy dziś w takich czasach, że jak ktoś nie pracuje świadomie nad własnym ciałem, chociażby poprzez sport czy taniec, to często nie ma do niego dostępu. Żyje jakby w stanie wojny z własnym ciałem. Nasze ciało przede wszystkim musi wykonywać nasze rozkazy: schudnąć, dawać radę w szpilkach, być eleganckie, wyrabiać się w tempie, które mu narzucamy. Taki rodzic, nawet jakby chciał się posiłować z dzieckiem, to nie potrafi. Proponowane przez Cohena zabawy w siłowanki na dywanie mają być odzyskaniem naturalnej bliskości rodzica z dzieckiem.
Chcesz skonsultować rozwój dziecka, a może potrzebujesz wsparcia w zakresie rodzicielstwa?